Po ostatnim spotkaniu DOMu mocnych więzi mam taką refleksję, że nam, rodzicom, docenianie kojarzy się z ocenianiem. Nie wiem skąd te obawy, że kiedy powiemy dziecku, że jesteśmy dumni z niego albo, że coś zrobiło dobrze, to w ten sposób je oceniamy i możemy je skrzywdzić.
Pięć myśli na ten temat:
- Dzieci mają potrzebę wiedzieć, że to, co robią ma znaczenie dla ich rodziców, że jest dla nich ważne. Jest z mam na spotkaniu powiedziała, że docenienie daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Wie, co ma robić. Ja dodałabym jeszcze, że docenianie wskazuje dzieciom kierunek zwłaszcza, kiedy pracujemy nad jakąś nową umiejętnością bądź nawykiem.
- Docenianie może być manipulacją jeżeli nie akceptujemy naszego dziecka , czyli jezeli nie przyjmujemy go takim jakim jest z jego zaletami, wadami, talentami, pasjami etc. I kiedy nie tolerujemy popełniania przez dziecko błędów. Niebezpieczeństwo polega na tym, że używamy doceniania po to, żeby dziecko dziecko “naprawić” albo “zmienić”.
- Granica pomiędzy zaspokojeniem potrzeby a manipulacją jest bardzo delikatna. Być może dlatego rodzice nie chcą doceniać swoich dzieci. Być może sami będąc dziećmi nie doświadczali bezwarunkowej akceptacji i teraz nie chcą “skrzywdzić” swoich dzieci.
- Z mojego punktu widzenia docenianie na fundamencie bezwarunkowej akceptacji może dodać skrzydeł dziecku, pomóc mu odkryć w czym jest dobre i dodać pewności siebie. Oprócz tego komunikujemy dziecku, że jest ktoś, kto wierzy w jego możliwości i dopinguje je do działania.
- Docenianie i słowa zachęty są też jednym z języków miłości. Jeżeli są językiem miłości dziecka, a my pozbawimy go tego z obawy przed tym, że je “krzywdzimy”, to dziecko nie będzie czuło się kochane. I to naprawdę wyrządzi mu krzywdę.
Kochajmy nasze dzieci i doceniajmy je. Pamiętajmy, że każde z nich jest cudem do odkrycia.